Detektywi Agathy Christie |
Uchodźca wojenny z Belgii - as tamtejszej policji. Po raz pierwszy wystąpił w "Tajemniczej historii w Styles" - debiucie powieściowym Agathy Christie. Nieduży jegomość o jajowatej głowie, czarnych, wypielęgnowanych wąsach, przywiązujący wielką wagę do starannego ubioru, porządku i dobrych manier. Bardzo próżny, miał prawdziwą manię wielkości. Nieubłagany tropiciel morderców, nie przebierał w środkach, gdy chodziło o dobro śledztwa. Święcie wierzył w prawo przyczyny i skutku oraz "małe szare komórki". Na zakończenie śledztwa urządzał często efektowne przedstawienia z sobą w roli głównej. Lubił słodkie syropy, zwłaszcza z czarnej porzeczki, cienkie, rosyjskie papierosy, herbatki ziołowe, kanciaste przedmioty, symetrię. Miał słabość do zakochanych. Nie znosił angielskiej kuchni i whisky. Bardzo dbał o zdrowie, szczególnie chronił się przed chłodem. Wystąpił w trzydziestu trzech powieściach, jednej sztuce teatralnej i licznych opowiadaniach. Doczekał się własnej biografii: Anne Hart "Herkules Poirot: życie i czasy. Biografia według Agathy Christie" (tłum. Anna Bańkowska, Prószyński i S-ka 1998).
"Bogu ufaj, a strzelbę trzymaj w pogotowiu"
"Istota ludzka, która opierając się na własnym osądzie, odbiera życie innej ludzkiej istocie, nie powinna czuć się bezpiecznie w społeczeństwie".
"...zło nigdy nie pozostaje bezkarne, ale kara jest często niewidoczna dla ludzi".
"Psy ścigają króliki. Herkules Poirot ściga morderców".
Dlaczego nie miałabym zrobić detektywem Belga? (...) Pozwoliłam mu dorastać pomaleńku do swojej roli. Powinien być inspektorem, tak żeby dysponował pewną wiedzą o przestępstwach. Będzie pedantyczny, bardzo schludny, myślałam, uprzątając swój pokój z mnóstwa niechlujnie wyglądających rupieci. Nieduży, schludny jegomość. Miałam go przed oczami (...) - wiecznie coś porządkującego, lubiącego, żeby rzeczy były do pary i kanciaste, a nie okrągłe. I musi być bardzo bystry - powinien mieć szare komórki - to dobre sformułowanie, muszę je zapamiętać. (...) A gdyby mojemu niedużemu jegomościowi dać na imię Herkules? Przy jego niewielkim wzroście, Herkules to dobre imię. Nie wiem dlaczego w końcu zdecydowałam się na nazwisko Poirot, czy przyszło mi po prostu do głowy, czy też zobaczyłam w jakiejś gazecie albo gdzie indziej (...). Dobrze wyglądało razem z imieniem Hercule, nie Herkules - Hercule Poirot.
Uświadomiłam sobie teraz, że popełniłam okropny błąd, robiąc z Hercule'a Poirota człowieka tak starego. Musiałam rozstać się z nim po trzech lub czterech pierwszych książkach i zaczynać od nowa z kimś o wiele młodszym.
Są chwile, kiedy zadaję sobie pytanie: 'Po cóż, ach po cóż wymyśliłam tę paskudną, napuszoną i nieznośną kreaturę?' Wiecznie wszystko porządkuje, wiecznie się chwali, wiecznie podkręca wąsy i przekrzywia tę swoją jajowatą głowę. (...) A kiedy udowadniam, że kilkoma pociągnięciami pióra mogłabym go unicestwić, replikuje pompatycznie: 'To niemożliwe. Poirot jest za sprytny, by się go pozbyć w taki sposób'.
Nie mogę się nadziwić, czemu Poirota zawsze gra zwalisty mężczyzna. Charles Laughton był mocno przy kości. Francis Sullivan też nie ułomek - szerokie bary, brzuszek plus metr osiemdziesiąt pięć wzrostu.
Sympatyczna starsza pani, zasiedziała mieszkanka wioski St Mary Mead. Po raz pierwszy wystąpiła w zbiorku opowiadań "Trzynaście zagadek". Była dość wysoka, raczej szczupła, o błękitnych oczach i puszystych, siwych włosach. Ubrana bardzo starannie, ale niemodnie. Mimo wyglądu kruchej poczciwiny i wrodzonej życzliwości wobec ludzi potrafiła być twarda jak stal, gdy chodziło o morderców. Swym przenikliwym, bardzo logicznym umysłem wspomagała pracę policji, wśród której miała licznych admiratorów. Z zamiłowaniem uprawiała ogród (dopóki nie zabronił jej lekarz), zajmowała się też szkoleniem dziewcząt z sierocińców do służby, dzięki czemu przez jej dom przewinęła się cała procesja pokojówek. Swe sukcesy zawdzięczała często umiejętności wynajdywania okrucha prawdy w sąsiedzkich ploteczkach przy herbacie. Miała liczne znajomości w sferach kościelnych. Wystąpiła w 12 powieściach i licznych opowiadaniach, 5 filmach pełnometrażowych i 8 telewizyjnych. Doczekała się własnej biografii: Anne Hart "Panna Jane Marple: życie i czasy. Biografia według Agathy Christie" (tłum. Anna Bańkowska. Prószyński i S-ka 1999).
Panna Marple tak zwinnie wkradała się w moje życie, że nawet nie zauważyłam jej przybycia. (...) nie miała nic wspólnego z moją babką. Była stokroć bardziej drobiazgowa i pełna staropanieńskich nawyków. Jeżeli coś je łączyło, to tylko jedno: mimo pogodnego usposobienia obie spodziewały się najgorszego po wszystkim i wszystkich, a co więcej, ich przewidywania zazwyczaj się sprawdzały z niemal przerażającą dokładnością.
Może babka istotnie miała dar jasnowidzenia. Tak czy owak nadałam tę cechę pannie Marple. Jane Marple nie jest nieżyczliwa, ludziom po prostu im nie ufa. Chociaż się spodziewa najgorszego, potrafi się zdobyć na wyrozumiałość wobec bliźnich pomimo ich przywar.
Dzisiaj w listach od czytelników wciąż się powtarza jedna i ta sama sugestia - spotkania panny Marple z Poirotem. Tylko po co mieliby się spotykać? Na pewno nie byliby zachwyceni. Poirot, stuprocentowy egoista, nie zniósłby pouczeń ze strony starej panny w podeszłym wieku. Jako zawodowy detektyw nie pasowałby do jej świata. Nie, oboje są gwiazdorami, gwiazdorami do szpiku kości.
Sympatyczna para detektywów specjalizujących się w sprawach szpiegowskich. Po raz pierwszy wystąpili w "Tajemniczym przeciwniku". Nie byli jeszcze wtedy małżeństwem, tylko "mającą się ku sobie" parą. Tuppence (właściwie Prudence Cowley), córka archidiakona z Little Missendell, niezbyt ładna, ale pełna wdzięku, dopiero co zwolniona ze służby pomocniczej. Miała szare oczy, proste czarne brwi i bardzo zgrabne nogi. Tommy - młodzieniec o rudej czuprynie, zwany przez kolegów Marchwią, zdemobilizowany z wojska po zakończeniu wojny. Oboje rozpaczliwie poszukujący zajęcia, obdarzeni ogromną energią i inteligencją i poczuciem humoru. W następnych książkach są już małżeństwem, doczekali się dwojga dzieci, a Tommy pracuje w służbach specjalnych. Wystąpili w 4 powieściach.
Pomyślałam, żeby bohaterami zrobić taką parę - dziewczynę, która była w Ochotniczych Oddziałach Pomocniczych czy w Pomocniczej Służbie Terytorialnej, i młodzieńca, który walczył w wojskach lądowych. Oboje dość rozpaczliwie poszukują pracy i wtedy właśnie się poznają. (...) Będzie to książka szpiegowska, sensacyjna, nie kryminalna. Podobał mi się ten pomysł, bo oznaczał odmianę po "Tajemniczej historii w Styles".
Po raz pierwszy wystąpił w "Tajemnicy rezydencji 'Chimneys'". W średnim wieku, krępej budowy, o twarzy pozbawionej wyrazu. Bardzo małomówny, robił wrażenie niezbyt rozgarniętego, co często myliło przeciwnika. Powierzano mu najtrudniejsze sprawy natury politycznej. Prowadzi śledztwo w 5 powieściach.
Nie tyle detektyw, ile raczej "lekarz dusz". Mawiał: "Moją domeną jest ludzkie serce". Mimo to rozwiązał kilka zagadek kryminalnych. Zamieszczał w gazetach ogłoszenie: "Czy jesteś szczęśliwy? Jeśli nie, zasięgnij porady u Parkera Pyne'a, 17 Richmond Street". Potężnie zbudowany, łysy, w grubych okularach, o dobrotliwej, budzącej zaufanie fizjonomii. Zatrudniał m.in. pannę Lemon, późniejszą sekretarkę Herkulesa Poirota oraz Ariadnę Oliver, pisarkę, groteskowe alter ego Agathy Christie. Jest bohaterem zbiorku uroczych opowiadań "Parker Pyne na tropie".